obawy o bezpieczeństwo

Tu znajdziesz wskazówki jak zacząć przygodę z paralotniarstwem.

Moderatorzy: zbyszek_wlodarczak, kamil_rc, wojtek.domanski


Autor
paat
Posty: 1
Rejestracja: 2011-05-30, 22:20
Lokalizacja: bdg

obawy o bezpieczeństwo

#1

Post autor: paat »

Buenos Dias companeros.

Chcę zacząć, nim zaczne kurs posiadam pewne pytanie natury bezpieczeństwa.

Na filmikach na tiubie trafiłem na kilka ujęć, gdy skrzydło paralotni nagle traciło wiatr i zwijało się jak parasolka. Pytanie brzmi: czy to tylko brawura tych ludzi, którzy przeceniają swoje możliwości, czy też taka sytuacja może zdarzyć się każdemu? Ten podstawowy kurs uczy tylko poprawnego lotu chiba, plus lądowanie i startowanie, a z tego co wyczytałem można dopiero się później doszkalać aby umieć wyjść z takich kłopotów. Czy te kłopociki można uniknąć obserwując zachowanie pogody... . W końcu człowiek nie może ''widzieć'' wiatru kiedy on się ''skończy''. Wybaczcie laikowi i proszę o odpowiedź.

Generalnie, nie chcę zacząć latać aby z impetem pierdolnąć o ziemię :P

Solek
Posty: 227
Rejestracja: 2007-11-21, 20:30
Lokalizacja: się tu wziołem???

#2

Post autor: Solek »

Trudno wszystko tłumaczyć poprzez pisanie. Zobaczyłeś pewien filmik gdzie pilot ma kłopoty. Jak byś wkleił linka do filmu to łatwiej było by przeanalizować. Na kursie uczysz sie podstaw a do tego (nie wiem jak teraz ale ja miałem na szkoleniu) alanizujesz trudne stany lotu.


PS - Jak pewnie zauważyłesz to na drogach też zdarzaja sie wypadki a ludzie nadal jeżdża samochodami ba nawet niektórzy robią prawojazdy.

Pilot
Posty: 152
Rejestracja: 2009-03-04, 10:34
Lokalizacja: podkarpacie

Re: obawy o bezpieczeństwo

#3

Post autor: Pilot »

paat pisze:Buenos Dias companeros.

Chcę zacząć, nim zaczne kurs posiadam pewne pytanie natury bezpieczeństwa.

Na filmikach na tiubie trafiłem na kilka ujęć, gdy skrzydło paralotni nagle traciło wiatr

" Co to znaczy że traciło wiatr ?"

i zwijało się jak parasolka. Pytanie brzmi: czy to tylko brawura tych ludzi, którzy przeceniają swoje możliwości, czy też taka sytuacja może zdarzyć się każdemu? Ten podstawowy kurs uczy tylko poprawnego lotu chiba, plus lądowanie i startowanie, a z tego co wyczytałem można dopiero się później doszkalać aby umieć wyjść z takich kłopotów. Czy te kłopociki można uniknąć obserwując zachowanie pogody... . W końcu człowiek nie może ''widzieć'' wiatru kiedy on się ''skończy''. Wybaczcie laikowi i proszę o odpowiedź.

Wyobraż sobie wodę w rzece jak opływa różne przeszkody, tak samo dzieje się z powietrzem .
Tylko woda ma większą gęstość od powietrza.

Generalnie, nie chcę zacząć latać aby z impetem pierdolnąć o ziemię :P
Jest więcej dyscyplin : szachy, bierki, warcaby, bilard, modelarstwo i wiele innych !
Ale proponuję poczytać to :
znalezione na stronie pl.rec.

O Jasiu, co chciał dostać paralotnię

Rzecz to znana jest, że dzieci,
kiedy Wilii gwiazdka świeci
moc prezentów chcą otrzymać:
ten chce pieska, ów rekina,
ale Jasiu, stojąc w oknie,
czeka wciąż na paralotnię.
Bo słuchacze, znać wam trzeba,
że się Jasiu chce do nieba
wzbić na skrzydle paralotni,
choć na chwilę się ulotnić.
Jasiu to jest chłopiec mały:
rude włosy, duże gały,
portki wiecznie ubrudzone
i pomysły wciąż szalone.
Kiedyś, kiedy późna pora
wszystkich od telewizora
oderwała, Jasiu jeden
przejrzał coś z programów siedem.
Tutaj nuda, polityka,
goła pani z panem bryka;
tu się trochę zaciekawił,
lecz po chwili też przestawił.
I cóż widzi? Jejku, rety,
lepsze niż gołe kobiety!
Różne skrzydła, kolorowe,
wychodzące het, nad głowę,
jacyś ludzie kolorowi -
kask każdemu głowę zdobi!
Lecą wszyscy w różne strony,
Jasiu patrzy urzeczony.
"O mój Jezu, nie do wiary,
czy się gały przewidziały?"
Jasiu oczka swe przeciera.
Nagle słyszy prezentera:
"Mili wy telewidzowie,
sama młodość, samo zdrowie,
na zawodach wystąpiła.
Drużynowo zwyciężyła..."
Lecz nie słuchał Jasiu drogi:
zerwał się na równe nogi
i rzekł do się: "Niech mnie kopnie!
muszę dostać paralotnię!"
Odtąd myśli zaprzątnęła
tylko jedna ta idea;
mówił mamie, mówił tacie,
skutek ten, że dostał w gacie.
Lecz ta próba hartu ducha
obudziła w Jasiu zucha:
zaczął zbierać kieszonkowe
by zakupić skrzydło nowe.
Miesiąc później prosił mamę,
żeby chociaż używane.
Ale ona, jak to matka,
odesłała go do tatka.
Jasiu znowu dostał w gacie -
powód wszyscy dobrze znacie.
Dusza w nim się nie ugięła:
"Trzeba dalej kasę zbierać,
taszczyć złom, puste butelki,
przehandlować pasek, szelki;
swe potrzeby tłamsić skrycie.
Wieść oszczędne, skromne życie,
zbierać bilon i banknoty,
ostro wziąć się do roboty."
Przejaw tej premedytacji
stał się źródłem konsternacji.
Były kłótnie, pasem bicie,
Jasiu dalej marzył skrycie.
Tu się w starych coś złamało:
choć wiedzieli, że za mało
kasy na swój cel odłożył,
ojciec trochę mu dołożył.
Nie po dupie - do skarbonki.
"Ja myślałem, że ty bąki
zbijasz tylko godzinami.
Że i mnie, i matkę mamisz,
lecz cóż, widzę, że ty szczerze...
Zatem ja od dziś ci wierzę,
i popieram twe staranie,
co obwieszczę zaraz mamie!"
Mama najpierw pogderała,
syna, ojca obłajała,
w końcu rzekła: "Jasiu drogi,
jak obiecasz mi, że nogi,
ręce oraz rdzeń kręgowy
po lataniu będzie zdrowy,
moje masz błogosławieństwo!"
Jasiu krzyknął: "Jest zwycięstwo!"
i uściskał ojca, matkę;
ci zrobili zaraz składkę.
Pomyśleli, policzyli,
tak Jasiowi oznajmili:
"Jeśli do świąt ci nie przejdzie,
to gdy pierwsza gwiazdka wzejdzie,
pod choinką, cóż, istotnie,
może znajdziesz paralotnię."
***

Dziś Wigilia, Jasiu w oknie
stoi, patrzy jak świat moknie.
Ciemno, dżdżysto wszędzie wkoło,
lecz Jasiowi jest wesoło,
bo pod drzewkiem leży paka.
Duża paka, wielka taka!
Oczy Jasia roześmiane
oglądają tatę, mamę...

One year later.

Dziś Wigilia, Jasiu w oknie,
lecz na duszy mu markotnie.
Dzieci bawią się wokoło
a o kulach - niewesoło.
Kiedy dostał skrzydło nowe,
było bardzo wyczynowe:
cienkie linki bez oplotu
to początek był kłopotów.
Maksymalne wydłużenie -
więc zaliczył w końcu ziemię...
Dzisiaj ruszać mu się trudno,
siedzieć w domu smutno, nudno.
Nocą płacze do poduszki:
"Kiedyś miałem zdrowe nóżki,
żebra były też w komplecie.
Dzisiaj całe jest co trzecie!
Mili moi, dziś wam powiem,
szkoda ryzykować zdrowiem.
Gdy do ziemi niedaleko,
łacno staniesz się kaleką.
By uniknąć sytuacji,
nabierz nieco orientacji:
spytaj starszych, zrób notatki,
a zachowasz całe łapki,
wszystkie zęby, kształtną głowę,
zdrowe nerki i wątrobę.
Bacz, by zdrowia nie przehulać" -
radzi Jasiu, sam o kulach.


oraz to :
Ryszard Lutosławski
METEOROLOGIA
spamer.paralotnie.atomnet.pl

Pilot
Posty: 152
Rejestracja: 2009-03-04, 10:34
Lokalizacja: podkarpacie

#4

Post autor: Pilot »

A jeżeli chciałbyś latać z napędem , to też znalezione na pl.rec. :

O Jasiu co latał z napędem !

Mili moi dobrodzieje,
tak się w życiu nieraz dzieje
że w niepamięć idą smutki
oraz przykrych zdarzeń skutki.
Jasio znowu uchachany
czas uleczył dawne rany,
zaś wizyty u dentysty
dały skutek oczywisty.

Dziś uśmiecha się szeroko
do słuchaczy puszcza oko
bo zawitał pomysł nowy
do Jaśkowej młodej głowy

"Smak ryzyka już poznałem
zęby z ziemi raz zbierałem
i w gipsowym pancerzyku
wiem, jak trudno zrobić siku.

Skoro'm nabył doświadczenie,
zaliczywszy wprzódy ziemię
i niczego się nie boję,
to postanowienie moje:

Głupi byłem, cwany będę
i od dziś tylko z napędem,
lub kosiarą, jak kto woli,
będę na glajcie swawolić!"

Butne słowa w czyn zamienić
to wyzwanie nie z tej ziemi
by motorek tak, jak trzeba,
woził Jasia na skraj nieba.

Najpierw udał się do tatka,
by pożyczył motor z Fiatka.
Tatko w czoło się popukał,
zatem Jasiu dalej szukał.

Może Skoda, albo Łada,
z mniejszym przecież nie wypada!
Ostatecznie choć z Trabanta,
bo mnie wezmą za palanta.

Okazało się, że duży
motor kiepsko będzie służył.
Więc rozsądnie, w dalszym cyklu,
skupił się na motocyklu.

Może Jawa, lub MZ-ka,
tu się przytnie, tutaj przetka,
coś dospawać, przylutować,
motor snadnie narychtować!

Kupił młotek, kombinerki,
nową tarczę do szlifierki,
kombinezon, okulary,
by ochronę oczom dały.

Po tygodniu zbrakło wiary -
Jaś podeptał okulary
Przeklął głośno próby głupie,
postanowił: "Napęd... kupię!"

Więc wyściubił oszczędności,
kredyt wziął u kilku gości,
w pociąg wsiadł o 7.10,
kupił SOLO 210.

Ojciec wybałuszył gały:
"Synu, napęd jest wspaniały!"
"Jak prześlicznie w słońcu świeci!"
- wtórowały ojcu dzieci.

Niecierpliwy Jaś okropnie
wyjął z szafy paralotnię.
Tę sławetną, która kiedyś
napytała chłopcu biedy.

Jaś zapomniał swe lamenty,
chodzi cały wniebowzięty.
Napęd przypiął, wlał benzynę,
przemądrzałą zrobił minę.

"Ode śmigła, ojcze drogi!" -
dzieci wzięły za pas nogi,
ojciec szarpnął, silnik prychnął,
krawat ojca wlazł we śmigło!

"O mój Jeezuu..!!!" zdążył wrzasnąć
, zanim śmigło na pół trzasło.
Odrzuciło Jasia, tatka,
zbiegła się gapiów gromadka.

"Nic to, nic to" - Jasiu woła,
ale sprawa niewesoła.
Krawat przy szyi ucięty,
ojciec z trawy wstaje zmięty.

"Nic, mój Jasiu, się nie stało,
tylko trochę zabolało.
Wszystkie członki zachowałem,
choć w łeb śmigłem oberwałem."

I w ferworze przedstartowym
Jaś ze śmigłem zapasowym
znów pod koszem się wytęża:
"Szybciej, ojciec, straszny ciężar!"

"Ode śmigła!" - Jaśko krzyknął,
ojciec szarpnął, motor prychnął,
kaszlnął, warknął, wziął obroty,
"Jazda, dalej, synku złoty!"

Jasio biegnie, gapie wrzeszczą,
nogi mu w kolanach trzeszczą.
Moment startu był już blisko
kiedy wdepnął w kretowisko.

Lecz dołożył nieco gazu,
w górę wzniósł się był od razu.
Lot wyrównał, wzniósł się jeszcze,
z rykiem śmigła tnąc powietrze.

Ochłonąwszy nieco teraz,
czuł że noga mu doskwiera,
co ją wyjął z kretowiska.
Patrzy, strach mu trzewia ściska,

bo na bucie ubłoconym
siedzi kret, na fest wnerwiony:
"Ty łobuzie, chuliganie
sprawię tobie tęgie lanie!"

Po czym wbija swoje zęby
prosto w ścięgno wyżej pięty.
Jaś się wije w różne strony
kret tkwi niczym przyklejony.

"Siedzisz nisko, na mym bucie,
więc zostawię cię na drucie
elektrycznym, czcza pokrako!
Czas, byś się nastawił na to!"

Jaś spikował wprost na kable:
"Mam cię, mały czarny diable!"
Cosik błysło, cosik trzasło,
światło nagle całkiem zgasło.

Lecz nie bądźcie przerażeni,
tylko kret jest dzisiaj w ziemi,
zdrów i cały w swojej norze.
Z Jaśkiem sprawa ma się gorzej.

Gdy nadleciał nad przewody
kret się rzucił w dół, do wody
rzeczki, która niżej bieży.
Kto nie widział - nie uwierzy.

Jasiu, w nogę fest pokłuty,
chwilę później wpadł na druty.
Zrobił zwarcie, dostał prądem -
w końcu nie jest Jamesem Bondem.

Była "R"-ka i strażacy
także mieli sporo pracy.
Potem chirurg na oddziale
przeszczep zrobił ciut niedbale

Więc po prawdzie, Jasiu młody
dość daleki od urody:
coś pomiędzy kupą łajna
a facjatą Frankensteina.

Teraz pora jest na morał:
Niegdyś gębą ziemię orał,
Dziś do ZOO wejść nie ma szansy -
Płoszy słonie i szympansy!

Zatem baczcie, moi mili,
byście się nie przysmażyli.
Omijajcie z dala druty,
a na krety - mocne buty.

grzesiek
Posty: 35
Rejestracja: 2010-04-03, 21:52
Lokalizacja: górny śląsk

#5

Post autor: grzesiek »

super te wierszyki
Awatar użytkownika

Luc
Posty: 67
Rejestracja: 2011-08-23, 00:48
Lokalizacja: Starogard Gdański
Płeć:

Re: obawy o bezpieczeństwo

#6

Post autor: Luc »

paat pisze: z tego co wyczytałem można dopiero się później doszkalać aby umieć wyjść z takich kłopotów. Czy te kłopociki można uniknąć obserwując zachowanie pogody... . W końcu człowiek nie może ''widzieć'' wiatru kiedy on się ''skończy''. Wybaczcie laikowi i proszę o odpowiedź.

Generalnie, nie chcę zacząć latać aby z impetem pierdolnąć o ziemię :P
Idź na kurs tam ci wszystko powiedzą, i to nie tylko "kiedy wiatr się kończy" Odpowiedź na twoje pytania brzmi: można uniknąć kłopotów, a nawet trzeba ich unikać jeśli tylko ma się możliwość. Przede wszystkim jeśli nie ma warunków to się nie lata. Co do kursów to na zwykłym kursie uczysz się po prostu latania i zachowania paralotni w powietrzu, to wystarczy żeby latać. Natomiast jest tez osobny tzw. kurs bezpieczeństwa gdzie sam prowokujesz sytuacje niebezpieczne i się z nich ratujesz (pod okiem instruktorów). To tak jak szkoła jazdy i "wyższa szkoła jazdy".

flaytec
Posty: 13
Rejestracja: 2012-02-22, 00:03
Lokalizacja: krakow

#7

Post autor: flaytec »

Odgrzebię temat.

Latanie bezpieczne NIE JEST !

Porównał bym je do jazdy autem z zamkniętymi oczami po jakimś lotnisku,moze w coś wpadniesz,moze nie ...

Po pierwsze to nie ma jeszcze sprzetu(praują nad okularami przez ktore widac termikę na zasadzie roznicy temepratur) który umozliwi zobaczenie "przeszkody" w jaką za chwilę wlecisz

Nagły rotor,czy prądy opadajace na granicy silnego komina załamują ci skrzydło gdy w nie wlecisz, jak szybko się to stanie zalezy od wielu czynników,ale obecnie nie mozesz wiedziec ze wpadniesz..mozesz tylko reagowac na zaistniała sytuację. Zła lub za wolna reakcja moze być katastrofalna w skutkach(zaleznie od klasy DHV skrzydla na jakim lecisz)

Przewidywać gdzie są rotory od wprzeszkód terenowych typu dom,drzewo mozna się nauczyć chociaz i tu nie zawsze sie da bo podchodzac do lądowania po rpzelocie nie zawsze da się okreslic jak wieje i skad wieje wiatr na przygodnym lądowisku.

Na kursie nauczą cie latania i jak masz myslec,ale to ty po raz pierwszy w powietrzu bedac w ekstremalnej stuacji muisz z niej wyjsc,nie da sie tego zrobić przy tablicy.


Latajac w ciagu dnia warunki sie zmieniają i 3 starty danego dnia w odstępach np 2 godzin to kazdy mzoe byc w zupelnie innych warunkach.
U nas w beskidach czesto wiatr jest trochę z innej strony niz zapowiadano wiec czesto jak masz akurat wolne w pracy, 2 wekendy wczesniejsze lało a teraz mialbys zrezygnowac z startu przy wiekszej odchyłce....no mala szansa wiec czesc wypadkow jest wlasnie tym spowodowana ze jak sie przejechalo 100km to juz ryzykuje sie start zeby sobie polatać.

Gdzieś wyczytałem ze paralotniarstwo ma 24 % strat- latajac kilka lat taka ilosc ludzi odnosi poważny wypadek .Powiem wiecej, latajać kilka lat chyba kazdy mial conajmniej kilka sytuacji gdzie cudem uniknął wypadku,czy nawet śmierci.


Oczywiscie latać bezpiecznie się da...np zimą,gdy nie ma termiki, na plaskim zboczu bez drzewek by w coś nie wlecieć... w praktyce mozna ryzyko tylko ograniczać,nie da się go wyeliminować. Nie startowac przy znacznych odchyłkach,granicznych siłach wiatru itp...

Mozna nie latać,kupić szachy ,albo zostać przy grach komputerowych.Latajac akceptujesz ryzyko łacznie z tym ze z złamanym kregosłupem bedziesz jezdził na wozku do konca zycia.Jak widać po ilości paralotniarzy wrazenia z obcowania w powietrzu z przyroda i piękne widoki są cena akceptowalną za to ryzyko.
ODPOWIEDZ